01:24

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E. L. James





" Jesteśmy świadomymi swych czynów dorosłymi i to, co robimy za zamkniętymi drzwiami, jest wyłącznie naszą sprawą. Musisz uwolnić umysł i słuchać swego ciała. " 




          „Pięćdziesiąt twarzy Greya” opowiada o intrygującej grze dwojga ludzi. Ona – 23-letnia absolwentka literatury, niezdarna, pełna kompleksów i w 100% niewinna. On – tajemniczy biznesmen, elegancki, dobrze wychowany, przystojny i skrywający swoją przeszłość. Pragną siebie nawzajem, lecz każdy w inny sposób. Anastasia ma nadzieje, że znalazła swojego księcia z bajki na białym koniu, z którym będzie mogła dzielić życie. Christian, że znalazł kobietę Uległą, która będzie oddana swojemu Panu. Całość mocno doprawiona erotycznymi doznaniami, ale nie z dziedziny seksu „waniliowego” – klasycznego, a tego perwersyjnego. 

          Książka została okrzyknięta fenomenalną powieścią, hitem. Na świecie budzi skrajne emocje, ludzie są wręcz podzieleni na dwa obozy. I w tym wszystkim ciężko było się odnaleźć. Książkę zakupiłam w cenie bardzo promocyjnej przede wszystkim aby przekonać się o co jest tyle szumu. 
Na początku chcę podkreślić, że każdy z nas jest inny i ma prawo do własnego zdania. Powieść jest erotyczna, i to należy sobie przyswoić na samym początku, jeśli nie czujesz tego gatunku, odpuść sobie. 

          Przeczytałam szybko i bez zbytniego wysilania swoich szarych komórek. Niestety nie porwała mnie ta pozycja. Jestem zawiedziona przede wszystkim warsztatem pisarki. Znikoma charakterystyka postaci, która wynika z tego, że autorka wzorowała się na bohaterach sagi „Zmierzch”. Ona doskonale wie jak wyglądają jej bohaterowie niestety nie umie tego przekazać czytelnikowi. Książka posiada pewien schemat fabuły, który powtarza się cyklicznie. Ana przygryza wargę, natomiast Grey nie wytrzymuje i rzuca się na nią. Opisy scen erotycznych też nie wywołują podniecenia, są po prostu kiepsko opisane i mało realne. Autorka mimo szczerych chęci nie potrafi budować napięcia i przenosić w świat powieści, gdzie czytelnik zapomina o tym gdzie się znajduje. 

          Na czym więc polega fenomen „Pięćdziesięciu odcieni”? Myślę, że przede wszystkim na prostej fabule, która sprawia że wierzymy w coś nierealnego. Każda dziewczyna marzyła kiedyś o niegrzecznym chłopcu, który dla niej mimo wszystko był bardziej czuły i delikatny. Ponad to zabarwienie erotyczne, którego jak widać brakowało we współczesnej literaturze ostatnim czasem. Myślę że można to porównać z rynkiem muzycznym, gdzie czasami brakuje jakiejś smętnej melodii i pojawia się nagle jakiś artysta znikąd i wypływa na rynek niczym fala tsunami. Czy warto sięgać po ten tom? Nie. Można lepiej spożytkować ten czasu i przeczytać coś z klasyki tego gatunku. 


_______________________________________________________________________
E.L. James, "Pięćdziesiąt twarzy Greya, Sonia Draga, 2012, 608 stron



Na podstawie książki powstał film, który swoją premierę miał w tegoroczne walentynki. 






2 komentarze:

  1. Tak się złożyło, że przeczytałam całą trylogię. Czy był to stracony czas? - Chyba nie. Potrzebowałam lektury, która odciążyłaby mnie, nie miałam ochotę na 'mocne' książki. I chyba sprawdziła się. Przy lekturze tej ksiazki nie trzeba wielkiego zaangażowania, myślenia.
    Co do stylu autorki zgadzam się. Odrzuca i nie zachęca, ale może dlatego, że tak dosadnie opisuje sceny intymności? Trudno napisać o intymnosci unikając banału... jak widać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety mnie ta historia nie zachwyciła. Fakt, lekko się czyta i może to ją też trochę ratuje. Nie wiem jak dalsze tomy, jeszcze są przede mną i chyba czekają na taką chwilę gdy już wszystkiego będę miała dość. I muszę przyznać że po raz pierwszy zetknęłam się z tym że film bardziej przypadł mi do gustu niż książka. ;)

      Usuń

Copyright © zazakladka.blogspot.com , Blogger